Zainspirowana pogodą wymyśliłam dzisiaj śnieżny kwiat. Przypomniałam sobie też że zbliżają się Walentynki. Biorąc pod uwagę wstręt jakim wielu znanych mi ludzi obdarza misie z Tesco i inne chińskie badziewie w serduszka, oraz powszechnie panujący chroniczny i nieuleczalny brak kasy, DIY (definicja http://pl.wikipedia.org/wiki/Zr%C3%B3b_to_sam) czyli jak mawiał Adam Słodowy "zrób to sam" staje się popularną inicjatywą. Myślę że wielu panów chętniej poświęci godzinę na wykonanie prezentu niż łażenie po galerii:)
Do wykonania kwiatu, który może stać się broszką, spinką do włosów, fascynatorem czy inną ozdobą wystarczy butelka po jakimś kosmetyku lub chemii gospodarczej (raczej takiej bez chloru), obcążki, nożyczki lub nożyk - jak kto lubi i palnik gazowy (kuchenka znaczy).
Jak się wam podoba efekt?
To materiał wyjściowy, jakby ktoś nie wierzył :)
ps. niech mi teraz ktoś powie jak usunąć etykietę z butelki po vanishu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz